Gdzieś daleko,w małej chatce pod lasem mieszkał z babcią dziadek,
Był bardzo pracowity,dobry,lecz od młodości nie lubił sąsiadek.
Ich biała,pobielona wapnem chatka,widoczna już z oddali,
Dziadek często siedział przed chatką,ulubioną fajkę palił.
Wokół chatki rozciągała się duża łąka,kolorowa cała,w każdy lata dzień,
A za nią rosła wielka,stara lipa,w upalne dni dająca ochłodę i cień.
Gdy już zakwitła,jej zapach był cudowny,niósł się daleko ku wiosce,
Że mieszkający tam ludzie wdychali go cały dzień,było im radośnie.
Dziadek z babcią mieli bardzo dużo domowych zwierzątek,
Były dwa kotki,jeden stary-bury,drugi mały-biały,stary kot miał tu swój początek.
Była szaro-bura koza,wcinała wszystko,nawet miotłę babci zjadła,
Nie przepuściła żadnej roślinie,nawet korę z drzew obgryzła,tak była zajadła.
Dziadek miał ulubionego pieska,Azorka,bardzo miłą psinę,
Który za nim wszędzie chodził,nawet w leśnej,pachnącej gęstwinie.
Koza Rózia żyła tam już długo,babcia bardzo ją lubiła,
Bo dawała dobre,smaczne mleko,babcia z dziadkiem codziennie go piła.
A na łące,niby dywan rosło dużo roślin,były też maliny,
Stokrotki,dziki szczaw,mlecze,trawa i inne pachnące rośliny.
Pięknie było na to patrzeć,kto ją widział,oczy mu świeciły,
Bo widok z oddali był bajkowy,serca się cieszyły.
Dziadka piesek Azor był mądry,zaprzyjaźnił się z kotkiem małym,białym,
Pozwalał mu na wszystko,nawet jak wchodził do budy,bo był kotkiem śmiałym.
Tylko stara kotka patrzyła uważnie i swym doskonałym wzrokiem,
Patrzyła z niechęcią na Azora,pełna zazdrości swoim czujnym okiem.
Babcia miała pięknego koguta,dorodnego i kilka swych kurek,
Których kogut uważnie pilnował,świadomy swych pięknych piórek.
Bacznie patrzył,pilnował kurek pilnie,by nie wyszły przez dziurę w płocie,
Lub nie porwał ich lis chytry,lub jastrząb w swym locie.
Była u dziadka i babci krówka Mućka,mieli tez młodego konika,
Krowa często ryczała na łące,a konik jadł trawę,skakał,czasem brykał.
Mućka bardzo lubiła przebywać i zjadać smaczną trawę na łące,
A konik wcinał trawę,koniczynę,płosząc skryte w trawie szare zające
Pewnego dnia o wczesnym poranku,kogut zapiał przeraźliwie,
Obudził dziadka i babcię,Azora,Rózię,piejąc rozpaczliwie.
Azor wyszedł ziewając z budy,rozejrzał się wokół i nagle zrozumiał,
Na podwórku nie było przyjaciela,białego kotka,szczekał głośno jak umiał.
Wszyscy kotka szukali,po podwórku całym,kotka tu nie było,
Dziadek wąsa podkręcił,babcia łzy ma w oczach,bo ją też zmartwiło.
Azor pobiegł do lasu,może chytry lis go złapał,zabrał do swej nory,
Bo takiego zdarzenia,jak pamiętali wszyscy,nie było do tej pory.
Rwetes się zrobił na podwórku,kogut piał,kury gdakały,koza meczała,
Biegali wszyscy,gdzie tylko można było,babcia się rozpłakała.
Dziadek podkrecił wąsa,postanowił zajrzeć do chlewika,
gdzie świnka Chrumka stała,
I co zobaczył,domyślacie się chyba,koło Chrumki biały kotek spał,
a ona chrumkała.
Dziadek wziął kotka na ręce,cieszyli sie wszyscy razem,Azor tez już wrócił,
I za karę,że musiał tak daleko szukać,nosem malca delikatnie przewrócił.
Odtąd wszystko było jak dawniej,wszyscy byli bardzo szczęśliwi,
Żyli długo i szczęśliwie,a wiecie dlaczego,bo znów wszyscy razem byli.
Wiersz lub bajkę,jak kto woli,napisałem w dniu 14.kwietnia 2011 r.
http://www.republika.pl/obrazy/gal_chaty.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz