wiersze sercem pisane

pewnego wrześniowego dnia...

pewnego wrześniowego dnia...

O mnie


Odszedłem 29 września 2011 r. Miałem 61 lat.Przegrałem walkę o życie. Tekst poniżej napisany w chwili zakładania bloga -31 stycznia 2011 r.. Od 20 lat piszę wiersze,ale nie tylko.Ponieważ skończyłem szkołę muzyczną,czasami do swoich tekstów komponuję również muzykę. Fascynuje mnie poezja,ale nie tylko.Lubię słuchać muzyki wszelkiego gatunku,nie lubię rapu,hip-hopu,chociaż-"Mama", piosenka grupy Boys naprawdę mnie poruszyła. Bardzo lubię czytać literaturę piękną,zarówno polską,ale nie tylko.Uwielbiam z muzyki klasycznej Chopina,Bacha,Mozarta,wszystkie walce Straussów. Z kompozytorów muzyki tzw.rozrywkowej bardzo cenię Włodzimierza Korcza,Piotra Rubika,Seweryna Krajewskiego i wielu innych,więc nie będę zanudzał. Interesuję się również sportem; piłką nożną,ręczną siatkówką i tenisem ziemnym.Z polskich wykonawców uwielbiam Ewę Demarczyk,Marka Grechutę,Irenę Santor,Andrzeja Sikorowskiego i Budkę Suflera,Anię Wyszkoni,Alicję Majewską i Edytę Geppert, oczywiście to nie wszyscy.Z literatury pięknej Sienkiewicza,Kraszewskiego, Zofię Nałkowską i wielu im podobnych.Zapomniałem o Czesławie Niemenie,którego razem z Markiem Grechutą nie ma już z nami.

ostatnie zdjęcie

ostatnie zdjęcie
z moją ukochaną nauczycielką -Stanisławą Majewską

czwartek, 17 lutego 2011

Życie Polaków -dzisiaj

  ŻYCIE POLAKÓW -  DZISIAJ
Gdyby życie nasze usłane było  płatkami pięknych kwiatów czy róż,
         Nie byłoby wojen,katastrof,wypadków,
czy też innych strasznych burz.
         Nie byłoby tragedii,też cierpienia i pełnych smutku
 twarzy większości Polaków,
         Żyłoby się cudownie,kolorowo,w miłości,przyjaźni,
bez żadnych łajdaków.

         Cóż zyskaliśmy w codziennym życiu z tej naszej tzw.wolności,
         Prócz biedy,rozwarstwienia społeczeństwa,
strachu przed przyszłością.
         Żyjemy dzisiaj w wolnym kraju,
lecz w jakimś niepojętym kapitaliźmie,
         Babrzemy się w politycznych ambicjach rządzących
 i tkwimy w tej zgniliźnie.

         Cóż nam z tej dwudziestoletniej już ponad 
nadziei prawdziwej wolności,
         A ja widzę na twarzach Rodaków smutek,żal,
rozgoryczenie,ciągłe wątpliwości.
         Rządzący przemyślnie i sprytnie rozdrobnili 
przeważającą większość Polaków,
         Większość żyje w ubóstwie,a władza i posłowie 
widzą nas jak zbędnych robaków.

         Większość naszych rządzących na Wiejskiej w Warszawie 
udają wielkich posłów,
         Twarze zaokrąglone,zadowolone,portfele wypchane 
a przypominają   upartych osłów.
         A my tęsknimy tylko przecież za godnym życiem,
pragniemy pracy i spokoju
         Wewnętrznego, ale jesteśmy zaganiani pracą,
w ciężkim,trudnym znoju.

         Nie mamy kont w Szwajcarii,
nie marzymy o wakacjach na Maderze,
         Wystarczy nam godne ,proste życie,
marzymy o zwykłym leśnym spacerze.
         
        Nam wystarczy Polska,niezniszczona przyroda,
co tutaj i to jest nam bliskie.

         Rozwaliliście Polaków wszystkie dziedziny życia,
rozbiliście rodziny,
         Zniszczyliście huty,stocznie,kopalnie,
służbę zdrowia,
oczom nie wierzymy.
         Że macie miny radosne,twarze butne,
śmiałe,
w mediach czynicie kpiny,
         Z naszej polskiej tożsamości,z codziennego życia,
tego Wam nie wybaczymy.

         Stworzyliście nam dzisiaj piekło na ziemi,naszym wnukom,dzieciom,
         Nie ma wśród nas,większości Polaków jedności,wrażliwości,
         podobniśmy śmieciom.
         Jest Was mały procent wielkich tego świata i dumnych bogaczy,
         A zgotowaliście ludziom bezdomność,biedę,rozgoryczenie i tyle rozpaczy.

         A co zrobiliście ze żłobkami,przedszkolami,
szkołami i uczelniami,
         Gdzie nauczyciele nie są do przekazywania wiedzy uczniom,
teraz są urzędasami.
         Którym narzuciliście różne ankiety,formularze,
kwestionariusze do wypełniania,
         Że nie mają czasu przygotować się do lekcji 
i do normalnego nauczania.

         Przez Wasze ustawy,głupie zarządzenia,
durne ankiety dotyczące dzieci,
         Większość naszego młodego pokolenia przyszłych pracobiorców,
         to półanalfabeci.
         Rośnie pokolenie,które w trzecich klasach gimnazjum nie skleci
         normalnego zdania
         Poprawnie,nie znają historii Polski,są nieukami,
a nauczycielom dajecie nowe zadania.

        A co z energetyką,gdzie prąd drożeje,
 zakłady rozbudowują administrację,
        Co dzieje się z naszą polską pocztą,
bo i listonosze wpadają
        w skrajną determinację.
        Niech któryś z rządzących przez tydzień ponosi torbę,
ważącą tyle,
        co ćwierć worka   ziemniaków,
        Bo czasami trzeba iść dwa,trzy razy,
zrobić ze 20 km;znikną Wam wtedy
        miny cwaniaków.

       Oddajcie swoje rządowe limuzyny na przetarg,
a kupcie sobie rowery,skutery,
       I co tam jeszcze chcecie,chodźcie pieszo,
jeździjcie tramwajami do ciężkiej cholery.
       Podróżujcie pociągami,autobusami,
pieniądze za limuzyny oddajcie matkom,
       Które mają piątkę dzieci lub więcej i żyją w skrajnej biedzie,
dajcie dożyć dziadkom.

       Wtedy,butni posłowie,wejdziecie w tok codziennego życia 
naszej normy,
       Będziecie dotlenieni,zdrowsi,może nabierzecie rozumu
 i lepszej fizycznej formy.
       Ale osobiście nie wierzę w to,
byście choć jesteście ustawieni,dzisiaj się zmienili,
       Byście mogli być normalnymi ludźmi,rzetelnymi 
i w swych sumieniach szczęśliwi.

      Ocknijcie się Rodacy,kochani Polacy
 i popatrzcie w koło,
      Wtedy zobaczycie prawdę,biedę,pogardę dla słabszych,
bo nie jest wesoło.
      Śmieją się nam w oczy Ukraińcy,kpią Rosjanie i na pozór przyjaźni nam Niemcy,
      Żeśmy przespali dwadzieścia lat wolności,tak mówią dzisiaj o nas cudzoziemcy.

      Jeszcze raz podźwignijcie czoła i ruszcie naszymi polskimi głowami,
      By w świecie,Europie,nie być za Ugandą,Rumunią i innymi krajami.
      Zewrzyjmy wszystkie nasze siły jeszcze raz,zbudujmy naszą Polskę 
      prawdziwej wolności,
      Która da nam radość,skończy z biedą,aferami i nadmiarem ludzkiej podłości.

      10 kwietnia 2010 roku nasz Pan Bóg dał wam drugi Katyń,choć
       w mniejszym wymiarze,
      Pochylcie rządzący posłowie,winni wszyscy,
Polacy swoje w żalu twarze.
      By znowu nie być za dwa,trzy tygodnie,
miesiące w następnym codziennym obrazie,
      I czujący się winni,przeproście,
by po tej tragedii nie było obelg,
afer,
      kłótni w polskim krajobrazie.

                   Koniec części pierwszej.

Wiersz ten napisałem 12 kwietnia 2010 r.

Życie Polaków dzisiaj, część druga

 Ż  Y  C I  E    P  O  L  A  K  Ó  W  --D  Z  I  S  I  A  J  



                                                                        Część druga 

         A co zrobiliście z naszymi kolejami i polskimi drogami,

         Obiecywaliście nam wszystko, 
żyliśmy tylko Waszymi obiecankami.


         Co ma powiedzieć pasażer pociągu, 

w którym jedzie, jak nie wie czyjego,


         A co najważniejsze, czyj jest właściciel, kogo tory są,  

którym on jedzie.




         My Polacy, jesteśmy do pewnych granic możliwości wytrzymali,

         Ale skoro nie wierzycie, zobaczycie wszystko razem z wyborami.
         Uporamy się z Wami zawsze, czy później, czy w tym roku.
         Nie wygra wyborów ani jeden z Was, szanownych obiboków.

         Pchacie się do władzy, jak te świnie do koryta głodne,
         Lecz spojrzenie Polaków nie będzie wesołe, raczej bardzo chłodne.
         Nie darujemy Wam tego, buty, szemranych interesów 
i wszelkiej podłości,
         Dla Was nie ma tu życia normalnego: Bo my czekamy od lat w wielkiej złości.

         Minęła właśnie rocznica w Smoleńsku 

tak wielkiej katastrofy,
         A Wy kpicie sobie z tego, czyż nie jest to objaw Waszej bezsilności.
         Zostawicie po Was biedę, smutek  Rodaków, którzy w swojej złości,
         Już postarają się o to,by Was nie było,mamy dość podłości.

          To prawda,pobudowaliście trochę,przeważnie supermaketów,
          Lecz zniszczyliście małe osiedlowe sklepy ale kasa kusi,my nie chcemy kretów.
          A wy z czasem pakujcie walizki,pakujcie swe bety,
cały swój dobytek,
          I wynoście się z kraju ,nie będziemy Wam  kupować  biletów, 
zbyt by to był zbytek.


          Z Brukseli też należy Polakom wyrzucić kilkoro eurodeputowanych,

          Będzie nam potrzeba ludzi wykształconych,młodych, 
mądrych a nie mianowanych.


          Koleje powinniście sprzedać Szwajcarom,  z całym naszym taborem,

          Nic wtedy nie stracimy jak dzisiaj,
ale podróż pociągiem nie będzie potworem.

        Butę macie taką, jaką  miała staropolska szlachta, 

co w swych kontuszach,


          Przez liberum veto, pijana w sztok, wołała w sejmie 

w swoich animuszach.


          Jesteśmy krajem w środku Europy,

jest nas prawie czterdzieści milionów,


          A Wy bankiety wystawiacie, 

z krzykiem wyrywacie sobie stołki braknie kotylionów.

         Za pół darmo sprzedajecie naszą Polskę, 

najlepsze jej obszary,


          Porobiliście z rentami, emeryturami, 

płacami tak wielkie kominy, to są koszmary.


          Wy zarabiacie wielkie pieniądze,

a my, co nam skapnie ze skromnej renciny,


          Niech Was za to Bóg skarze, 

bo On zna swoje możliwości i wie za co karze.

         Obiecywaliście Polakom zieloną Irlandię, 

że  nam lepiej będzie,


          Uchwaliliście ustawy ,które zmieniają poprzednie

 i tak w kółko, błąd po błędzie.


          Już niedługo staniecie przed nami i głosić,  

co to Wy robicie,


          No to ja Wam powiem,jak w Tunezji,Egipcie,

takie będzie nasze życie.

         Jak Was nie dręczą sumienia Wasze,

jak możecie spać spokojnie,


          Wiedząc dobrze co nas czeka,chudy portfel,

brak na leki,życie znojne.


          Śpicie  spokojnie,bo Wasze pieniądze uderzyły 

Wam do głowy,


          Ale wkrótce się to skończy,

na wygnanie Was skażemy,wtedy zobaczycie.

         Panie Prezydencie i Panie Premierze,

czy w naszej Polsce potrzeba tylu posłów,


          Czy nie wystarczyłoby 80 posłów,

20 senatorów,bo z tych co mamy


         to postaci  osłów.


          Tu szukajcie pieniędzy,

tu też leży kasa,liczy się w miliony te zarobki posłów,


          Czy by Wam tego nie wystarczyło, 

sięgacie do najbiedniejszych, 


        wyciągacie szpony.

           Jako Polak sercem zawsze byłem, 

jestem i będę za swoją ojczyzną,


           Ale macie zbyt tępe głowy, 

by co piszę zrozumieć, że chcemy żyć godnie 


           z naszą ojcowizną.


           Polska w mądrych głowach mogłaby się stać lepsza 

i lżej by się żyło wszystkim Polakom,
           Ale dzisiaj Wasza podłość, prywata, 
warcholstwo przeraża mnie tylko


          i moich Rodaków.


Wiersz ten napisałem dnia 16 lutego 2011 r.
Zdjęcie ze strony

wtorek, 15 lutego 2011

Samotność




                              S  A  M  O  T  N  O  Ś  Ć
                     
Wiatr rozwiał strzępy i potargał mgły,
I tylko w smutku szara łza się toczy
To jest samotność,samotność moich dni,
Gdy wspomnę tamte,dawne dni,inne są moje sny.

Nikt mnie nie kocha,zostałem tylko chory z chorą żoną,
A wiatr zimowy kołysankę cichą gra.
Nikt mnie nie lubi,zostałem teraz sam
A wiatr zimowy kołysankę cicho łka.

Wiatr tam na górze,to śpiewa i tylko się śmieje,
Bo mu nic zrobić nie mogę,wolne ma przestrzenie.
To jest samotność,samotność moich nocy,
A w samotności mojej  śladami nikt nie kroczy.

Nikt mnie nie kocha,zostałem teraz sam,
A wiatr zimowy kołysankę cicho gra.
Nie mogę wyzwolić się ze swojej samotności,
Tyle było piękna,gdy nie żyłem jeszcze w samotności.

Przy chorobie żony,kiedy też zachorowałem,
Z powodu wypadku,teraz zrozumiałem.
Że cały świat przewrócił mi się do góry nogami,
A ja zostałem tylko z moimi chorobami.

Nikt mnie nie kocha,zostałem z żoną sam,
A wiatr zimowy,kołysankę rzewną gra.
Minęła sześćdziesiątka,a złe wspomnienia noszę,
Za to swojej samotności tak bardzo nie znoszę.

Choć minie zapewne jeszcze kilka lat samotności,
Niech wiatr,co tak gra,przyniesie mi jeszcze trochę radości.
Bym nie czuł się niepotrzebny,jak leżący przedmiot gdzieś,
I by moją samotność wyrzucił,by poszła już precz.

Nikt mnie nie kocha, zostałem tylko sam,
A wiatr zimowy kołysankę cicho gra.
Nie chcę już wiatru słuchać kołysanek,
Pragnę żyć z ludźmi,niech cieszy mnie ranek.

Tylko zegar ścienny wybija godziny,
A ja się czuję samotny,choć mam dużo rodziny
Ze strony żony,gdyż jestem jedynakiem i humanistą,
Zagrajcie więc weselej,by zagłuszyć tę samotności ciszę.

Wiersz ten napisałem dnia 14 marca 2004 r.



obraz
Salvador Dali " Uporczywość pamięci " ( " Miękkie zegary")

klik

Ramzes


                                  R  A  M  Z  E  S  

 Pewnego dnia moja mała wnuczka,

        Bym jej kupił małego kotka,mruczka.

        Biedny dziadek cały tydzień myśleć musi,

        Jak tu sprostać pomysłowi wnusi.

        Babcia też się długo namyślała,
        Chociaż kotka nie bardzo mieć chciała.
        Emilka bardzo długo tak ją wymęczyła,
        Zanim swoją babcię wreszcie namówiła.

        Aż  pewnego dnia,przypadkiem znowu,
        Babcia z wnusią wyszły do sklepu z domu,
        Spotkały w sklepie pewnego sąsiada,
        Który podsłuchał Emilkę,tak do nich powiada.

        Przyjdźcie do mnie moje miłe panie,
        U mnie w domu po całym dywanie
        Broi sobie piękny mały kotek,
        Jest nawet ładniejszy od wszystkich maskotek.

        Po powrocie ze sklepu prosi Emilka swoją babcię,
        Już w jednej chwili zdejmuje swe kapcie.
        Buciki swoje szybko już włożyła,
        I zaraz z babcią przed blokiem już była.

        Będę zawsze grzeczna,moja babciu droga,
        Choćmy tam szybko,to dla mnie nagroda.
        Poszły więc do sąsiedniego domu,
        By kotek nie był już wcześniej oddany nikomu.

        Po niecałej godzinie z małym kotkiem przyszły,
        Dziadka wątpliwości już w momencie prysły.
        Spełniło się największe Emilki marzenie,
        Bo miała  swoje wymarzone,milutkie stworzenie.

        Nowy nasz kotek był jeszcze bardzo malutki,
        Sierść szaro-bura,troszkę beżu i brązu,miał białe butki.
        A pod swym łebkiem krawacik szeroki-biały,
        Dwa małe uszka śmiesznie mu sterczały.

        Nasza Emilka tak się kotkiem zachwyciła,
        Cały dzień go czesała,rączkami pieściła.
        Brzuszek cały biały,ogon gruby,bury,
        Najbardziej milusińskie są tylko kocury.

        Emilka swego kota Ramzesem nazwała i tak zostało,
        Interesuje ją starożytna historia Egiptu,dziecko pamiętało.
        W starożytnym Egipcie koty były święte i były czczone,
        Tak mi mama mówiła i czoło od razu zmarszczone.

        Mówi do mnie:Dziadku,możesz mi nie wierzyć,
        Mama uczy w szkole,więc musisz uwierzyć.
        Z uśmiechem jej przytaknąłem,bo gdzie u takiego brzdąca,
        Która ma 7 lat,taka już wiedza i co ktoś powie,ona się wtrąca.

        Dzisiaj nasz Ramzes ma już ponad dwa lata,
        Wyrósł na pięknego kocura,w nim łagodnośc taka,
        Oczy zielono-żółte,sierść błyszcząca i ciekawość świata,
        W dzień siedzi przeważnie na parapecie okna,wypatrując ptaka.


  Wiersz ten napisałem niedawno,dnia 04 lutego 2011 r.

poniedziałek, 14 lutego 2011

Kuba


                                                  K  U  B  A
                                          
            Podarowała babcia swej wnuczce żółwika,
            Ten smykol z pokoju z podłogi na balkon wciąż fika.
            Wędruje swobodnie po całym mieszkaniu,
            Potrafi się tak sprytnie ukryć,gdzie jesteś Ty draniu.

            Jest bardzo sprytny,węch ma doskonały,
            Emilka na imię dała mu Kubuś,jeszcze jest mały.
            Gdy się cały wyciągnie i wysunie szyję,
            Nasza wnusia go kąpie, lub pod kranem myje.

            Gdy rusza w drogę,przebiera wolno swymi łapkami,
            Wtedy nasza sunia Łatka i kot Ramzes zerkają oczkami
            Łatka go poliże, czasem nosem też potrąci,
            Ramzes pazurkami spokój mu też zmąci.

            Emilka bardzo dba o swoje trzy zwierzęta,
            Choć są dni takie, że o nich nie pamięta.
            Lecz nasza wnusia ma tylko siedem latek,
            Ale dla naszych zwierząt jest jak piękny kwiatek.

            Gdy Kuba jest głodny, Emilka jeść mu daje,
            Kiedy Ramzes jej przeszkadza, to go wtedy łaje.
            Tłumaczy Emilka Ramzesowi, Łatce, nawet Kubie,
             Jak Wy się nie kłócicie, wtedy ja Was lubię.

             Łatka z natury spokojna,nigdy się nie wtrąca,
             Czasami Ramzesa i Kubę noskiem tylko trąca.
             Po smacznym obiedzie Kuba wnet zasypia,
             Kot się gdzieś rozkłada,Łatka też już znika.

             Wszystkie nasze zwierzęta drzemią do wieczora,
             Wtedy na nowe figle przychodzi znów pora.
             Rozrabiają i bawią się razem po calym domu,
             Lecz bawią się grzecznie,nie szkodząc nikomu.

            Kuba zawitał u nas sześć lat temu, był pierwszy,
            Dziadek napisał Emilce kilka ładnych wierszy.
            Potem babcia przygarnęła bezdomną Łatkę,
            Co swego domu bezdomna szukała jak matkę.

            Jako ostatni u nas zjawił się Ramzes mały,
            Bo go babcia z Emilką przygarnąć zechciały.
            Wszystkich nas cieszy cała ta gromada,
            Wreszcie dom własny mają,czy zimno,czy pada.

sobota, 5 lutego 2011

Starość





STAROŚĆ

W życiu człowieka najgorsza jest jego samotność,
Sam na sam z własnymi myślami,traci całą godność.
W beznadziei bycia jak film życie jawi się w plamach,
Czarno-białych,zamazanych,to jest wielki dramat.

Przebywając sam ze sobą tylko w czterech ścianach,
Bo przepadło wszystko,co kiedyś miał w planach.
Głowa pęka cała w złych i czarnych myślach,
Samotny,stary człowiek gubi się w domysłach.

Zaczyna coraz częściej rozmawiać sam z sobą,
Wie,że gdy tak się dzieje,jest inną osobą.
Myśl się kończy,druga gorsza,tłamsi go i dusi,
Czy do starczego uśmiechu coś go jeszcze zmusi.

Samotny,wzrok rozpaczy i smutku wznosi aż do nieba,
Szuka nadziei u Boga,tego mu potrzeba.
Słyszy tylko ciszę,modli się,łka i ma nadzieję,
Że Bóg patrzy i czeka,a diabeł się śmieje.

Ktoś w nutach napisał"Wesołe jest życie staruszka",
Gdzie radość,gdy z bólem i trudem kładzie się do łózka.
A w śnie niespokojnym śnią mu się koszmary,
W snach spotyka obcych ludzi,twarze jak maszkary.

Budząc się ze świtem,ma w swej świadomości,
Że za nim kolejny zwykły dzień mija w samotności.
Co będzie dzisiaj,jutro,tego wiedzieć nie chce,
Czy dalej tak przyjdzie żyć,będzie jak Bóg zechce.


Wiersz napisałem 06.05.2006 r

czwartek, 3 lutego 2011

Wschodnie pejzaże Polski



WSCHODNIE PEJZAŻE POLSKI

Piękne są nasze Bieszczady,Podlasie,Mazury,
To najpiękniejsze pejzaże Polski,to cuda natury.
Tak zaniedbana i biedna Polski jest ta ziemia,
Lecz kto ją ujrzy w całości,zdania już nie zmienia.

To prastare,polskie ziemie,jeszcze nie skażone,
Przez lata całe,przez kolejne władze  w biedzie zostawione.
Właśnie na tej ziemi,największe boje były stoczone,
I krwią polskich bohaterów tak bardzo zbroczone.

Bieszczady niszczeją,w tym ludzka jest wina,
A tak pięknie San i dorzecza ziemię tę opina.
W nocy świetliki świecą,spacer serce koi,
Lecz obraz zniszczenia każdego z nas boli.

To samo na Mazowszu i Podlasiu starym,
Gdzie wierzby płaczące chylą się bez wiary.
A sama Bzura i liczne dopływy wskazują,
Jak tą cudowną ziemię Polacy marnują.

Mazury i jezior tysiące,piękne i tak czyste,
Każdy z rodaków winien je chronić,to oczywiste.
A nasza dolina Rospudy jest cudem natury,
Ale wokół niej zgiełk,gromadzą się chmury.

Pamiętajmy,że jesteśmy zawsze Polakami,
I naszego piękna wbrew wszystkim,nie oddamy.
Dbajmy o skrawek lasu,łąki tej skrwawionej ziemi,
Bo bez tej dbałości i ochrony sami też zginiemy.


Wiersz napisany dnia 15 kwietnia2003 r.


fotografia ze strony mota ru

wtorek, 1 lutego 2011

Przyjaciel

                      Przyjaciel rzadko słowo dzisiaj takie padnie,
    Bo kolega z podwórka,czy też kumpel stary.
    Nie możesz ani pierwszego, drugiego nazwać ładnie,
    Wybacz, ze poeta-amator Ci powie,bo nie te wymiary.


    Przyjaciół się nie wybiera,nawet nie kojarzysz,

    Że przyjaciela znajdziesz lub sobie wymarzysz.
    Choć niejednemu ciągle się tak zdaje,
    Nic bardziej mylnego,tak Ci się nie zdarzy.

   Nie masz pewności,że moment czegoś dobrego,
   Przypadkiem na drodze życia nie świadom niczego.
   Właśnie mogłeś pierwszy raz spotkać przyjaciela swego,
   To nie przypadek,miałeś okazję ujrzeć go całego.

   Nie wyróżniał się w tłumie,lecz myśl uporczywa,
   Nie możesz w żaden sposób zapomnieć tej twarzy.
   Myśl wraca do Ciebie ciągle,jak bumerang chyba,
   Zastanów się,widziałeś tą twarz już dziesiątki razy.

  Raz go spotkasz na drodze,potem po raz drugi,
  Choć nigdy nie będziesz pewny,czy nic Cię nie myli.
  Mijając go wolno skiń mu lekko głową,jakby do posługi,
  Serce mnie nie myli,on lekko też się pochyli.

  Potem być może,będziecie częściej się spotykać,
  Nie będziecie już nigdy nazbyt się unikać.
  Oczyma będziecie codziennie się porozumiewać,
  Obaj ze szczęścia wciąż będziecie śpiewać.

  Kiedy dobrze na co dzień się zaprzyjaźnicie,
  Nigdy żaden z was nie zrobi głupstwa skrycie.
  Przyjaźń wytrzymuje wiele prób,wierzcie mi na słowo,
  Gdyby tak się nie działo,dałbym głowę swoją.

  Bo przyjaźń w swej istocie rządzi się prawami,
  O których jeszcze chyba wam się nie przyśniło.
  Można ją zepsuć kilkoma słowami zwykłymi,
  Tak przecież będzie,tak jest i tak było.

  Bo przyjaźń to nie tylko słowo,lecz uczucie  gorące,
  Mieć przy sobie wiernych przyjaciół przez życie.
  To przypadek jeden może na sto,może na tysiące,
  To już samo przez się staje się wspaniałe,
takie nasze bycie.

  Przyjaciel to ktoś,za kogo byś oddał życie,przyjacielskie życie,
  W jego obecności czujesz do niego  pełne zaufanie,on Cię nie zawiedzie,
  Czujesz się bezpiecznie,podświadomie czujesz przyjaciela,zrozumiesz koniecznie
  Że przyjaźń od początku świata toczy się już wiecznie.

  Dobieraj sobie przyjaciół wiernych,którzy nie zawiodą,
  Którzy pójdą za Tobą szczerzy,nawet za wielką wodą.
  Takich przyjaciół liczy się na palcach jednej ręki,
  Ja mam takich kilku;wiem,jestem im winien słowa podzięki.

Wiersz ten napisałem,gdy moi przyjaciele wsparli mnie w chorobie i za to im dzięki.
Dnia 12 sierpnia 2009 r.