Gdy żonę masz w depresji,jesteś już przegrany ,
Pies w domu wyczuje chorobę,tyś jest niewyspany.
Szamoczesz się niby jakiś zwierz w potrzasku,
Lecz na tę chorobę nie ma wynalazku.
Powiem ci kolego więcej,boś ty nie w temacie,
Jak choroba żony w domowym klimacie.
Staje się nie do zniesienia,u niej mały dołek,
Staje ci się kołem,choć to mały kołek.
Różne źródła różnie podają w swej treści,
Że rodzajów depresji jest ze sto czterdzieści.
A wyleczyć można tylko coś pięćdziesiąt cztery,
Resztę chorych dzieli się na jakieś sfery.
Objawy są różne,przypadków jest wiele,
Wielu żyje w melancholii,jakby w obcym ciele.
U innego czymkolwiek brak zainteresowania,
Ma tylko ochotę chory do leżenia,nie do spania.
Żony nic nie ciekawi,brak żadnego zainteresowania,
Popatrzy minutę i już się kładzie,jest wyczerpana.
Nie ma już mowy o jakiejś tam pracy,
Jesteś sam jak palec,sam w cichej rozpaczy.
Choć masz święty spokój,tak sobie tłumaczysz,
Coś ci nie daje spokoju,sam sobie wybaczysz.
Boś przecież nie zrobił takiego złego,
By ją dopadła depresja i dopięła swego.
I tak ci mijają dni i miesiące,
Ale takich jak ja ,zliczysz na tysiące.
Szukasz pomocy lekarzy,jeśli dobrze trafisz,
To żonę do leczenia na oddział odstawisz.
Po dwóch,trzech miesiącach w oddziale szpitalnym,
Zabierasz żonę do domu w stanie prawie normalnym.
Nie żałujesz pieniędzy-leki bardzo drogie,
Twoje miesięczne dochody na tą chorobę za ubogie.
Od melancholii i biernej pomocy,
Aktywność żony wzrasta,do góry się wznosi.
Cieszysz się na każdy objaw życia żony,
Jesteś jej zachowaniem nawet zaskoczony.
Lecz to tylko pozory,bo z tej melancholii,
Szybko,bardzo szybko,zmiana jest melodii.
Żona wpada w wir pracy,dziwisz się dlaczego,
Otóż z własnej autopsji powiem ci kolego.
Że pozorny wir pracy zmieni się w agresję,
Z każdą godziną kolejną otrzymujesz presję.
Powiem ci więcej,gdy wpada w stan taki,
Szybko chowaj ostre narzędzia,nożyczki,tasaki.
Nie śpisz kilka nocy,jesteś wykończony,
Niestety seans żony jeszcze nie skończony.
Dzwonisz do lekarza,co żonę prowadzi,
On szybko jeden lorafen lub dwa ci poradzi.
Jedną,dwie tabletki,na razie wystarczy,
Śpiącą,otumanioną w karetkę ją wsadzisz,ona w śnie charczy.
I znów oddział zamknięty na kilka miesięcy,
Teraz ponownie cię szpital wyręczy.
Powiem ci kolego,tak z górą ,że to trwa już 12 lat,
A ty po tylu latach nie masz zaskórniaków,nie masz już co jeść.
Zadłużyłem się na sumę nie powiem że dużą,
A mieszkanie i opłaty tez musisz uiszczać,bo cię stąd wykurzą.
Po sześciu latach leczenia,powiedzieli tyle,
Że ten typ depresji nie da już nadziei
Wyleczenia,a w związku z tym chora,
Będzie dalej się leczyć,aż nadejdzie pora.
Że żaden lek nie będzie potrzebny,
Bo wystarczy ci tylko jeden całun zgrzebny.
Teraz sam musisz siebie dokładnie pilnować,
By w tych nowych realiach nie dać się zwariować.
klik
Wiersz ten napisałem nie tak dawno-dnia 21 listopada 2006 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz