Z N A J D A
Podrzucili ją rankiem pod drzwi mieszkania,
Znajda siedziała nieufna,jęk i skowytania.
Żona wracając ze sklepu wniosła ją do domu,
Postawiła ją na przedpokoju,nie mówiąc nikomu.
Wyszedłem z pokoju i patrzę zdumiony,
Jak coś łaciatego siedzi u nóg zony.
Czarną ósemkę miało to na grzbiecie,
Jedno ucho białe,drugie:nie zgadniecie.
Całe czarne,jak czarna równie i druga połowa pyska,
Podszedłem do psiny,by przyjrzeć się z bliska.
Psinka miała pigmenty tak wymieszane,
Śmiesznie to wyglądało,jakieś nie udane.
Zły zgryz-psiak jakby się uśmiechał,
Szczerząc rząd ząbków,bym go nie zaniechał
Przyjąć ją do swego domu,ale już na długo,
Cóż było robić,przygarnąłem drugą.
Pierwsza nasza suczka żyła z nami długo,
Co też bardzo dziwne,przyjęła tę drugą.
Każda miała inne miejsce do jedzenia,
Również każda inne miejsce miała do leżenia.
Jedna suczka starsza,druga trzy miesiące,
Goniły się po mieszkaniu jak te dwa zające.
Jedna uczyła się od drugiej bardzo pilnie,
Razem się nie zniosą,powiedział ktoś mylnie.
Problem był krótki,jak ma być nazwana,
W końcu Łatką zostało,nie jest zagniewana
Ze swego imienia ,ma mnie za swojego pana.
Gdzie bym nie usiadł,ona na kolana.
Jest z nami już od roku,jest tak mądra bardzo,
Nie mogę zrozumieć,czemu ludzie gardzą.
Jest to dla nas obecnie jedyna pociechy,
Odpłaca naszą miłość wiernością,nie ucieka.
Bawi się świetnie,układa wspaniale,
Nie dziwcie się staremu,że bardzo ją chwalę.
Bo jak nie kochać takiej mądralinki,
Z tymi ząbkami,jak kropki i przecinki.
Wiersz ten napisałem dnia 12 maja 2005 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz